Nielubiane wędki. Miałem, a niektórych nawet nie wypróbowałem!

Wędki niewypały. Nie każdą wędkę wędkarz polubi!

Używanie różnych wędek może być swoistym „hobby w hobby”, dodatkowym elementem w całej wędkarskiej zabawie. Nie zaprzeczę – lubię to i chętnie praktykuję. Możecie tę małą zajawkę uznać za dziwactwo, za przesadę, za sztukę dla sztuki albo nawet – jak chcą niektórzy – za „sprzętowy onanizm”. Prawdą jest, że ja po prostu uwielbiam łowić różnymi wędziskami. Raz tym, raz innym, coś nowego, jakaś wygrzebana na rynku wtórnym staroć…

Testowanie nowych sprzętów daje fajny dreszczyk emocji – za każdym razem można trafić na udany kijek, który świetnie będzie leżał w łapach i zostanie w arsenale na dłużej. Można też odkopać potężny niewypał i o takich właśnie niewypałach tutaj napiszę. O tych dużych, jak i tych raczej malutkich.

Jako „koneser” tematu nie powinienem wybrzydzać. Są przysłowiowe półki sprzętowe niższe, są wyższe, są też pracownie dla najbardziej wymagających. Doskonale zdaję sobie sprawę. W sklepach znajdzie się coś na kieszeń przeciętnego obywatela i na portfel wypchany grubą forsą. Podchodzę z dużą wyrozumiałością, dystansem i akceptacją do wszelkich sprzętów.

Tym bardziej sam nie wierzę, że to piszę: istnieją wędki, które wywołały u mnie wręcz emocjonalną alergię, gdy tylko trafiły do moich rąk. Nie i jeszcze raz nie, koniec i kropka, po prostu absolutnie nie! 🙂

Gwoli ścisłości dodam, iż zdecydowaną większość sprzętu wędkarskiego kupuję w sklepach internetowych lub na internetowych giełdach itp. Największym minusem kupowania na odległość niewątpliwie jest brak możliwości „pomacania” sprzętu przed zakupem. Niejako w zamian otrzymuję wspomniany już dreszczyk emocji przy rozpakowywaniu paczki.

Z góry przepraszam producentów, dystrybutorów i handlarzy. Również kolegów i koleżanki wędkarzy używających niżej wymienionych sprzętów z czystą przyjemnością (lub przynajmniej obojętnością). Wyrażam wyłącznie moje, subiektywne odczucia. Każdy jakieś ma, więc ja także. Czasami brak tu logiki, jest jak jest, bo… tak! Nie trzeba się zgadzać.

Oto moja dotychczasowa „lista wstydu” wędkowego (kolejność zupełnie przypadkowa):

QUANTUM G-FORCE SHAD 240/7-28g

Zaciekawił mnie design tego kijka – trochę nietypowy, jakby retro, nawiązujący wspomnieniami do koloru bambusa. No i faktycznie kij okazał się sprzętem retro, ale aż za bardzo. Toporny, nieporęczny, sprawiający wrażenie prymitywnego ruskiego kija z innej epoki. Tak widziały go moje oczy, nic nie poradzę. Zniechęcił mnie do siebie w pięć minut. Pozbyłem się bardzo szybko.

JMC ADVENTURE FULLMOON 213/0,8-5,4g

Nie uwierzycie, ale kupiłem tę wędeczkę przede wszystkim dlatego, że chciałem mieć czarnego spina z pomarańczowymi omotkami przy przelotkach… Ten element zgadzał się. Ogólnie wizualnie pozytywne wrażenia. Tę akurat wędkę wypróbowałem nad wodą. Niestety tylko jeden raz. Drażniło mnie straszliwe kolebanie się całego kijka. Majtał blankiem niczym jakąś witką wierzbową na upierdliwie dmącym wietrze. Nie to jednak było najgorsze. Temat pozamiatał niewytłumaczalnie długi i niewygodny dolnik. Doprawdy nie wiem po co w tak krótkim, lajtowym kijaszku zdecydowano się na tak niepraktycznie długą rękojeść. Normalnie jak karpiowy feeder;) Co chwilę zahaczał o ubranie, prawdziwy brylant i talent w tej czynności. No koszmar zamiast przyjemnego łowienia. A fe!

GERMINA CALIBRA 240/8-40g

Kupiłem wybitnie z sentymentu do marki. Za młodych lat dysponowałem tylko jednym spinningiem i była to właśnie wędka sygnowana przez Germinę. Gdy po latach markę postanowiono wskrzesić, niecierpliwie oczekiwałem tego powrotu. Wrócili niestety bez przytupu. Niska półka cenowa, nie należało oczekiwać cudów, mimo wszystko liczyłem na sprzęt, który da się polubić. Spinning Calibra jest jednak wędką dla bardzo bardzo początkujących i bardzo niewymagających wędkarzy. Rzekłbym: totalna przeciętność bez jakiegokolwiek błysku i pomysłu wizualnego. Chyba nie da się zrobić czegoś bardziej sztampowego. Aż mi się gdzieś ulotnił ten sentyment. Ech…

ABU GARCIA TORMENTOR 274/7-28g

Może nie tyle niewypał, co po prostu troszkę nietrafiony zakup. Problem Tormentora jest mniej więcej zbliżony do opisanego powyżej produktu Germiny. Ot, przeciętny kij spinningowy bez jakiejkolwiek wyróżniającej cechy. Da się łowić, lecz nie ma z tego żadnej dodatkowej radochy.

DRAGON EXCITE 290/7-30g

W tym przypadku ręce mi opadły. Na moje oko Dragon od lat posiada w ofercie dobre, bardzo dobre i świetne wędki. W jakim celu przytulili do swojej rodziny projekt Excite? Aż prosi się zapytać: „Dragonie, dlaczego?!”. Domyślam się, że owa tańsza seria miała za zadanie konkurować z bardziej ekonomiczną półką Jaxona, Kongera i Mikado. O ile posiadany przeze mnie kiedyś model 245cm/14g był zupełnie przyzwoitym kijem, o tyle ten długi należy uznać za potężny niewypał, normalnie bomba atomowa wśród wszystkich bomb. Nigdy nie trzymałem w dłoniach wędki tak straszliwie „lecącej na pysk”. Określenie wręcz delikatne i bardziej pasowałoby „lecącej na mordę, na ryj!”. Gorzej wyważonej wędki jeszcze nie miałem. Na pewno da się nią łowić ryby. Tyle, że wcześniej mięśnie rąk wyzioną ducha.

Niespodzianka dla czytelnika – zestaw błystek w super cenie – kliknij i zobacz

 

FENWICK EAGLE 267/7-28g

Kupiłem, wyjąłem z pokrowca i po minucie miałem alergię na ten przedmiot. Taki jakiś wizualny prymityw, nijaki, sprawiający wrażenie byle czego po zawyżonej cenie. Tak to właśnie bywa z wędkami. Taka za trzy stówy potrafi odrzucać, a inna za stówę budzi sympatię. Brzydki projekt, niefajny kij. Oczywiście nie mam pojęcia jak się nim łowi. Być może bardzo dobrze, nie wyczułem w sobie ciekawości i pozbyłem się bez żalu. Może nabywca zareagował pozytywniej, a może po wyjęciu z pudła siarczyście zaklął i rzucił na mnie klątwę.

ROBINSON DIAFLEX LIGHT SPINN 270/8-24g

O matko, jakie to było wielkie, ogromne NIE! Nie widzieliście jeszcze większego NIE. Chyba największy zawód wędkowy z jakim miałem do czynienia. Diaflex to przecież ogólnie uznana i lubiana seria, tymczasem ten kij… No cóż, zamiast fajnego spina – „sztywna pała” bez wyrazu. Nie mam pojęcia co kierowało producentem, gdy umieszczał w nazwie słowo „light”. Złożyłem, machnąłem na sucho kilka razy, a następnie wystawiłem na sprzedaż. Chyba żadnej wędki nie pozbyłem się tak szybko! Na koniec może nawet wyrwało mi się z trzewi głośne „ufff…”. Nie wiem o co chodziło z tym kijkiem, po prostu dramatyczne pierwsze wrażenie, a na następne nie miałem absolutnie (totalnie absolutnie) chęci. Niewypał, o krok od eksplozji.

BERKLEY LIGHTNING SHOCK 210/2-15g

Nie jest to może wędka zła. W tym przypadku producent sam jest sobie winien, że wędkarzowi coś w tym sprzęcie nie będzie grało jak należy. Człowiek, który określał ciężar wyrzutowy tego produktu, musiał być nawalony jak biszkopt. 2-15g kojarzy się z dość delikatnym lajtem o czułej szczytówce, obsługującym małe i średnie przynęty. Jak nic kijek okoniowo-pstrągowy. Tymczasem otrzymujemy twardy, toporny, grubościenny kij mający niewiele wspólnego z lajtowymi łowami. Podczas jedynego użycia spadły mi podczas holu dwa ładne okonie, co niechybnie zadecydowało o dalszym losie tej wędki. Dolny próg ciężaru wyrzutowego pewnie miał być mniej więcej ósemką, a górny dwudziestkąpiątką? A może ktoś źle nadrukował na blanku…;)

MAJOR CRAFT TRAPARA 220/2-10g

Wędka, o której trudno wypowiedzieć się negatywnie, a jednak nie przekonała mnie. Mimo wszystko nie chcę krytykować za cokolwiek konkretnie. Niby wszystko z nią przyzwoicie. Czyli o co chodzi? Jakoś nigdy u mnie nie znalazła zastosowania. Za jakimikolwiek rybami biegałem, to owa Trapara nie przebiła się do wyjazdowego pokrowca i nie doczekała debiutu. W efekcie miałem wędkę do niczego niepotrzebną. Leżała sobie w kącie, wiodąc bezsensowny żywot. Trochę dziwna historia.

FAVORITE BLUE BIRD (starsza wersja)

Teoretycznie nic do tej wędki nie mam. Tzn. trudno mi ją ocenić albo skrytykować za cechy użytkowe, za jakość, bo nigdy jej nie użyłem. Natomiast design odrzucił mnie w sześć sekund. Ten kijek wyglądał niemal jak zabawka. Na mój gust fatalnie dobrano ten niebieski kolor na blanku, jego odcień, jakiś taki niby matowy, niby perłowy, a w sumie bardzo nijaki. Na zdjęciach tego nie widać, wytłumaczyć logicznie swej niechęci nie potrafię. Trzymałem w dłoni, mając wrażenie, że wędeczka ta służy do łapania na haczyk takich plastikowych kaczuszek w dziecięcej wannie. Brakowało tylko napisu na blanku: Blue Maciuś. Gwoli ścisłości: ta nowa wersja Blue Bird’a jest o wiele ładniejsza i na pewno nie trafi na tę listę.

DRAGON VIPER RIVER JIG 274/14g

Jeszcze jedna sztuka, której nie będę krytykował, bo nie za bardzo mam powód. Ona jedynie okazała się… za gruba. Przy dzisiejszych smukłych blankach wyglądała jak spławikowy teleskop. 😉 Model nieco już przestarzały. Mimo wszystko umieszczam na liście – kupiłem, nie użyłem, szybko sprzedałem. Krótko mówiąc zmarnowałem ileś tam minut życia.

Ta lista zapewne jeszcze się wydłuży…;) Jest zabawa, muszą być ofiary, nie ma, że boli 😉

 

Autor: Rafał Ubik

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *