Wędka Konger Paladin Black Rider – test i opinia

Wędka Konger Paladin Black Rider 300/7-28

Sztandarowy kij spinningowy w ofercie naszego rodzimego Kongera. Do niedawna Paladin, obecnie funkcjonuje jako nieco odświeżona seria o nazwie Templar. Tak tę ewolucję przynajmniej kojarzę, dociekliwych odsyłam do poszukiwań prawdy u źródła.

Tak czy inaczej trafił do moich rąk ten oto kijaszek z kongerowskiej wyższej półki. Nabyłem go okazyjnie, w cenie znacznie niższej od detalicznej ceny wyjściowej (a ta domyślna sklepowa to całkiem niebagatelna sumka ok. 700zł). Jako człowiek jeszcze pamiętający prymitywne wędziska z włókna szklanego, zwolennik łowienia sprzętem „dla wszystkich”, sięgnąłem zatem po wędkę teoretycznie adresowaną do posiadaczy portfeli nieco bardziej zasobnych w gotówkę. Ten niecodzienny dla mnie wybór siłą rzeczy narzucił temu sprzętowi całkiem spore oczekiwania. Skoro droższa od moich pozostałych o średnio 400-500zł to i wymagania powinny być znacznie wyższe, tak na prosty rozum rzecz biorąc.

Wędka Konger Paladin

Tradycyjnie napomknę, iż moja opinia jest subiektywno-obiektywna. Subiektywna, bo moja, a obiektywna, bo nic i nikt na nią nie wpływa. Nie trzeba się z nią zgadzać 😉

Na początek dane techniczne:

Długość: 300cm
Ciężar wyrzutu: 7-28g
Waga: 182g
Ilość składów: 2
Długość transportowa: 156cm
Przelotki: Fuji Alconite typ K
Ilość przelotek: 9
Uchwyt kołowrotka: Fuji
Rękojeść: korkowa
Długość rękojeści: 41cm (do stopki kołowrotka)
Akcja: fast

Wedle oficjalnych informacji jest to wędzisko uniwersalne przygotowane do łowienia „wszystkiego”, o szczytowej akcji, wykonane w technologii Nano Carbon, z wysokomodułowego węgla prasowanego pod ciśnieniem 7 mln PSI, charakteryzującego się podwyższoną sprężystością. Plus osprzęt Fuji. Sugerowane zastosowanie to rzeki, z użyciem średniej wielkości woblerów, gum i wahadłówek.

A jak to wszystko wygląda w praktyce i z mojego punktu widzenia?

Pierwsze wrażenie po wyjęciu z pokrowca – bardzo dobre. Czuć moc, wędka dobrze leży w dłoni, solidnie wykonana. Design klasyczny, bez jakiegoś niestandardowego szaleństwa i dodatkowych ozdobników. Ciemny grafitowy blank, czarne omotki, drobne srebrzyste ozdobniki, jasny korek klasy AAAA.

Podpiąłem niespełna 300-gramowy kołowrotek w rozmiarze 3000 i od razu dało to neutralne, dobre wyważenie zestawu. Przy wędziskach tej długości odpowiednie wyważenie bywa mniej oczywiste niż mogłoby się wydawać. Zresztą wkrótce opiszę przygody z pewnym kijaszkiem o tej samej liczbie centymetrów. Tutaj jest naprawdę dobrze. Ktoś temat przemyślał na etapie projektu, dzięki czemu unikamy brzydkiej niespodzianki już po wstępnym zmontowaniu zestawu.

Wbrew sugestiom z oficjalnego opisu łowiłem tym kijem nie na rzece, a na wodzie stojącej. Nie z przekory ani własnego widzimisię. Ot, tak po prostu wyszło. Długość predysponuje ten model Paladina do łowienia z brzegu i podczas brodzenia w większych akwenach. Zyskanie przy rzutach kilku metrów odległości potrafi mieć znaczenie na tego rodzaju wodach. Na pewno warto tę cechę sprzętu wykorzystać, bo w zasadzie nie widzę innych znaczących plusów stosowania tak długich spinningów. Można oczywiście rozpatrywać różne warunki zastane nad wodą itp, ale powiedzmy sobie jasno – krótszymi wędziskami łowi się przyjemniej, lżej, po prostu łatwiej. Zatem jeśli już spin przekracza standardowe 2,4-2,7m, to niech coś z tego dla nas wynika.

Wędka spinningowa do dalekich rzutów

Czy Paladin zdał w tym względzie egzamin? Zdecydowanie tak. Bez wysiłku posyła przynęty na duże odległości. Odpowiednio wyważony wobler leeeeci daleko hen. Czuć w dłoniach, że wędkarz obsługuje katapultę o konkretnym zasięgu. Rzecz jasna warto zadbać o dobrze nawiniętą plecionkę, najlepiej na kołowrotku o w miarę możliwości szerokiej szpuli. Tak skonfigurowany zestaw pozwoli sięgnąć do np. znacznie oddalonych od brzegu, żerujących boleni.

Mamy podstawową, oczekiwaną zaletę. Co dalej?

Paladin Black Rider jest wędziskiem szybkim, ale zdecydowanie nie jest to super sztywny „kij od szczotki”. Blank charakteryzuje się dobrze wyczuwalną sprężystością, pracuje pod obciążeniem, a w trakcie holu ryby przechodzi w parabolę i gnie się aż gdzieś do pierwszej przelotki. Wyczuwalny jest zapas mocy w dolniku. Przyłów ryby o bardzo konkretnych gabarytach nie powinien być problemem.

Łowiłem przynętami do ok. 20g, głównie woblerami bezsterowymi i większymi cykadami. Czucie pracującego w wodzie wabika jest przyzwoite, poprawne, ale… nie mogłem pozbyć się wrażenia pewnej toporności. Przy 12-15g „czułem, że coś ściągam”, podobnie jest z niższym pułapem i obrotówkami 8g oraz gumami na główkach 8-10g. Wędka daje też radę woblerom powierzchniowym, da się skutecznie grać taką przynętą. Krótko mówiąc kijek wszystko obsługuje, niby jest dobrze, ale… No właśnie – ale jakoś bez fajerwerków. Od wędki z takiej półki cenowej oczekiwałem czegoś więcej. Sam nie wierzę, że to piszę – posiadam wędki kosztujące 200-300zł, którymi łowi mi się po prostu lepiej, przyjemniej. Co prawda należy brać pod uwagę niestandardową długość blanku, takim zawsze operuje się nieco trudniej. Jednak mimo wszystko…

Spory minus wyszedł też po czasie. Machanie tą wędką wyraźnie męczy ręce. Niby dobrze wyważona, a dość szybko zaczyna ciążyć. Powstaje wrażenie „lecenia na pysk”. Może jednak wypadałoby nieco przeciążyć dolnik? Trudno mi powiedzieć tak na sucho na ile słuszna jest to myśl.

Dałem porzucać Paladinem koledze. Pomyślałem, że może za dużo wymagam albo decyduje kwestia własnych preferencji. Jednak chyba nie. Kolega – bez jakichkolwiek negatywnych sugestii z mojej strony – też nieśmiało wyraził zawód, spodziewał się czegoś więcej. Dwie opinie to już jakaś statystyka.

Oczywiście należy uczciwie wziąć pod uwagę w/w długość kija, przeznaczenie czy też fakt, iż nie mamy tutaj przecież do czynienia z okoniówką czy kijaszkiem pstrągowym. Paladina Black Ridera określiłbym jako wędzisko szczupakowo-sandaczowe, dobre również pod bolenia, z zapasem mocy. Ciężko przy takiej charakterystyce o finezyjność. Być może walory tego kija troszkę bardziej doceniłbym na dużej rzece, na wodzie z uciągiem – czyli, tak na ścisłość, zgodnie z sugestiami producenta. Nie miałem okazji sprawdzić.

Konger w całej serii Paladin/Templar oferuje szereg różnych modeli, gramatur i długości. Niejednokrotnie spotykałem się z pochlebnymi opiniami zadowolonych wędkarzy. Być może akurat ten omawiany ustępuje walorami użytkowymi pozostałym kijom z serii? Nie potrafię na to pytanie uczciwie odpowiedzieć. Na ten moment miałem okazję wypróbować tylko Black Ridera CX 300, więc nie mam z czym porównać.

Konger Paladun Black Rider 300 – końcowa opinia

Czy polecam? Szczerze powiem, że nie polecam, jeśli weźmiemy pod uwagę cenę tego wędziska. Przyjemniejsze w użytkowaniu wędki szczupakowe, sandaczowe, boleniowe można zakupić przy znacznie mniej dotkliwym uszczupleniu gotówki z portfela. 250-350zł to maksymalna kwota jaką dałbym za ten kij, ale i tak wylądowałby potem na rynku wtórnym. Nie jest zatem byle czym, ale nie jest też sprzętem wartym 7 stów. On jest po prostu przewartościowany cenowo. Nawiasem mówiąc warto zauważyć coś, co niejednokrotnie powtarzam gdzieś w rozmowach o sprzęcie – samo słowo „Fuji” w osprzęcie kija nie gwarantuje jeszcze niczego konkretnego. Bo co komu po dobrych przelotkach i mocowaniu kołowrotka, jeśli łowienie całym kijem sprawia co najwyżej umiarkowaną przyjemność, a z czasem zaczyna nużyć?

Taka jest opinia moja. Ktoś inny może wziąć sprzęt Paladin Black Rider 300 na ryby i wyrazić zachwyt. Co kto woli, co komu leży. Jak to w wędkarstwie 😉

autor: Rafał Ubik

6 komentarzy

    • Cześć
      Fajny opis .
      Kiedyś miałem kij o podobnych parametrach chyba Dragon Perch
      3.05 m i zgadzam sie w 100% .
      Rzuty z takiego kija bardzo dalekie ,ale po 1,5h cale przedramię do wymiany heh.
      Pozdro.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *