Wędka Delphin Toxic 2G i wędka York Master of Arms – opinia i test

Test wędek Delphin Toxic i York Master Of Arms

Lubię łowić różnymi wędkami. Taka własna jazda, osobisty folklor wędkarski. Nie do końca wiem z czego to wynika. Chyba po prostu lubię testować, sprawdzać, porównywać, szukać czegoś co będzie mi wyjątkowo dobrze leżało przy jakimś tam konkretnym łowieniu. Może nawet mam potrzebę żeby „zaliczać” kolejne i następne i mieć je zaliczone 😉

Tym sposobem przetestowałem na sobie już sporą ilość różnych spinów. Niektóre zyskują moją sympatię od pierwszego użycia i zostają na dłużej, inne po jednym razie idą na wymianę, a w zamian pojawiają się nowe. Jak się tak zastanowić to zrobiła się z tej jazdy całkiem fajna dodatkowa zabawa. Nawet gdy ryby „nie bierom” to ja i tak mam co robić. Dodam, że od lat obracam się w mniej więcej podobnym budżecie (tym samym w kółko), sięgając wyłącznie po budżetowe (mniej lub bardziej) kijaszki. Przy wyborze nie kieruję się modą, poleceniami itp. Wręcz wolę te mniej znane o których nic nie wiem poza podstawową charakterystyką.

Ostatnio miałem okazję potestować takie oto dwie:

Delphin Toxic 2G 244cm/7-30g

York Master of Arms 270cm/4-20g

Delphin od razu rzuca się w oczy. Fioletowa wędka nigdy chyba nie będzie wizualnym standardem. Bardzo szybka, twarda, sztywna, czuć moc, a jednocześnie dość smukły blank niweluje ewentualne wrażenie trzymania kija od szczotki. Fajnie leży w dłoni, machanie tym kijkiem jest naprawdę przyjemne.

Dane techniczne:

– Włókno węglowe 3oT
– Dolna część owinięta dodatkowo węglem (wzmocnienie blanku)
– Długość 244cm / ciężar wyrzutu 7-30g
– Ilość składów: 2, długość transportowa 125cm
– Waga: 158g
– Średnica blanku nad uchwytem: 11mm
– Długość dolnika: 37cm (do uchwytu kołowrotka)
– Przelotki: 9 (trzy ostatnie z białą omotką)

Wędka Delphin Toxic

 

Łatwo nim animować pracę większej przynęty. Ja używałem głównie kilkunastogramowego wirującego ogonka i woblerów cykad ok.20g. Błystki obrotowe tym razem odstawiłem na bok. Dobrze przenosił wibrację obu typów przynęt. Spokojnie i komfortowo pociągnie mniejsze jerki. Potrzebuje już w miarę konkretnych rozmiarowo wabików, nie sądzę żeby dał wystarczająco poczuć kilkugramową blaszkę czy gumkę. Sugerowane 7g owszem obsłuży, pozwoli zarzucić i ściągnąć, ale nie ma co oczekiwać cudów. To kij stworzony do obsługi średniej wielkości woblerów, żelaza i gum na cięższych główkach. Przy takich pozwala już wczuć się w rolę łowcy.

Macha się nim lekko i daleko, zapas mocy zwalnia z myślenia, że coś „strzeli”, urwie się, połamie. Wbrew pozorom jest to całkiem istotna cecha wędki. Miewałem już kije o dosyć poważnym górnym c.w., a przy zarzucie gięło się i kolebało jakby miało nie dać rady połowie dopuszczalnej wagi. W tym czegoś takiego nie zauważyłem. Nie próbowałem przekroczyć, ale obstawiam, że sporo wytrzyma.

Miałem w tym sezonie okazję połowić też innym wędziskiem Delphina, modelem Glory. Niby bardzo podobny, sprawdził się na boleniach, ale ten Toxic bardziej przypadł mi do gustu. Nie jest to droga wędka, zainteresowanym mogę śmiało polecić. Swojego egzemplarza nie sprzedaję, na razie u mnie zostaje:)

York Master of Arms – drugi z prezentowanych spinningów, nabyłem troszkę z sentymentu. Kiedyś, przed laty, robiąc pierwszą większą wymianę sprzętu ze starodawnego na nowszy, obkupiłem się właśnie w sprzęt Yorka. Przetrwał ze mną lata, nic nie nawaliło, więc gdy zobaczyłem tego spina, od razu wiedziałem, że muszę go wypróbować. Wpadł mi w oko smukły wiśniowy blank, klasyczna korkowa rękojeść. Tyle na wstępne wrażenie wystarczyło.

 

Dane techniczne:

– Długość 270cm / ciężar wyrzutu 4-20g
– Włókno węglowe HM
– Uchwyt Fuji
– Antysplątaniowe przelotki typu K
– Długość 270cm / ciężar wyrzutu 4-20g
– Ilość składów: 2, długość transportowa 140cm
– Waga: 166g

Pierwszy test tej wędki sam sobie nieco spieprzyłem. Na kołowrotek nawinąłem dość sztywną żyłkę 0,22, na dodatek chyba troszkę za dużo, co wyraźnie przeszkadzało w oddawaniu dalekich rzutów. A myślę, że jest to właśnie kijek dalekiego zasięgu. Zmienię linkę na odpowiednio cieńszą plecionkę i chyba dopiero wtedy będę mógł coś więcej powiedzieć na temat jego domniemanej dalekosiężności.

Szybki, choć oczywiście nie tak szybki jak omawiany wyżej Delphin. Tak się złożyło, że używałem na nim wyłącznie obrotówek i tandemów 8-10g. Do lżejszych blaszek wziąłbym nieco delikatniejszy, ale dla odmiany przynęty cięższe ten York komfortowo obsłuży. Przy wspomnianych 8-10g czuć było jeszcze spory zapas możliwości w górę. Przy następnej okazji nie omieszkam porzucać nim kilkunastogramowymi woblerami i chyba będą to dla niego optymalne przynęty. Pociągnie lżejsze, pewnie da radę machnąć i kleniówkami, ale wiadomo jak jest – przy ogromie dzisiejszych możliwości liczą się szczegółowe wrażenia. Odpowiednio dobrana wędka daje przecież o połowę więcej przyjemności z samego faktu uprawiania wędkarstwa.

O ile Delphina już wyczułem, to z Yorkiem jeszcze nie skończyłem, dlatego na chwilę obecną tego drugiego polecać jeszcze nie będę.

Subiektywność oceny

Jeśli ktoś doczytał do tego momentu to zapewne zauważył, że nie jaram się rodzajami użytego węgla, typem przelotek i mocowań kołowrotków. Wędki dzielę na te, którymi łowi mi się dobrze, przyjemnie, takie które czuję i na te, których nie czuję, łowi się obojętnie, bez dodatkowych pozytywnych wrażeń. Mogę czuć sympatię do wędki za 80zł i nie akceptować takiej za 300zł. Różnie z tym bywa, nie zawsze cena gwarantuje zajebistość, nie zawsze cena od razu z góry pozbawia tej zajebistości. Takie jest moje ogólnikowe spojrzenie na temat.

Dobór wędki dla siebie, do własnego użytku, tak aby wszystko grało i pasowało, wbrew pozorom nie jest sprawą prostą i oczywistą. Jak to się mówi – wędka musi dobrze leżeć w łapie. I trzeba przyznać, że coś w tym stwierdzeniu jest na rzeczy. Jedna pasuje lepiej, inna gorzej, a jeszcze następna nie odpowiada wcale. Dlatego przed dokonaniem zakupu wędki, najlepszą opcją jest po prostu własnoręczne zbadanie danego kijka w sklepie wędkarskim. Już nawet kilkukrotne machnięcie „na sucho” da nam odpowiedź na podstawową kwestię: leży w tej łapie czy nie?.. 

Wcześniej warto poczytać, zapoznać się z opiniami użytkowników. Temu również ma służyć niniejszy krótki test dwóch przedstawionych wędek. Może komuś te kilka informacji przyda się podczas rozmyślania nad zakupem nowego kijaszka.

 

autor: Rafał Ubik

 

[email-subscribers-form id=”2″]

2 komentarze

  1. Prawdopodobnie to Delphin będzie moim wyborem na boleniówkę. Dzięki za test i obszerną opinię. To wszystko, czego można się spodziewać po profesjonalnym podejściu do tematu. Pozdrawiam!

Skomentuj RobertAnuluj odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *